Szkoły rolnicze w Polsce zaczynaję się odradzaę. w jednej z nich, w malełkim Kowalu w woj. kujawsko-pomorskim, najprawdopodobniej trzeba będzie nawet utworzyę nowe klasy. Zawód rolnika daje bowiem szanse na sięgnięcie po pienię dze z Unii Europejskiej.
Do Zespołu Szkół im. Kazimierza Wielkiego (według Jana Długosza król urodził się w Kowalu) cię gnie młodzież z okolicznych wiosek i miasteczek. Szkoła posiada 30-hekratowe gospodarstwo rolne nastawione na produkcję rołlinnę i warsztaty mechaniczne, w których ęwiczę przyszli mechanizatorzy rolnictwa. w 17 klasach wiedzę zdobywa 440 uczniów.
Tak naprawdę z kowalowym pochodzeniem króla nie wszyscy historycy się zgadzaję , ale nie ulega wę tpliwołci, że tu przyszedł na łwiat aktor Jan Nowicki, który razem z Janem Kantym Pawlułkiewiczem sę autorami hymnu Kowala, o czym informuje tablica w małym ryneczku. Jest się czym pochwalię! w dodatku miasto zadbane, czyste, wieczorami pięknie ołwietlone.
Jeszcze do niedawna z badał przeprowadzonych włród gimnazjalistów przez dyrektoruję cego szkole od 1992 r. Wojciecha Rudziłskiego wynikało, że w Kowalu i najbliższej okolicy... nie potrzeba rolników. Młodzi wręcz wstydzili się wyboru tego zawodu. Na uczniów klas rolniczych wołano burak, łęcinka. Szli więc do samochodówek, budowlanek, po których rzecz jasna nie mogli znaleźę pracy. Wracali więc na wieł, na gospodarstwo. i okazywało się, że wykształcenie rolnicze bardzo by im się przydało.
â Nic dziwnego, że po jakimł czasie trafiali do technikum rolniczego na podbudowie zasadniczej szkoły zawodowej. Dlatego eksternistycznie musieli zdawaę egzaminy z przedmiotów kierunkowych â tłumaczy Rudziłski.
Ale dopiero wejłcie Polski do Unii i rozporzę dzenie Rady Ministrów z 30 kwietnia 2004 r. mówię ce o ułatwieniu startu młodemu rolnikowi, zwiększyło zainteresowanie kształceniem rolniczym. w łwietle tych zapisów poczę tkuję cy gospodarz może się ubiegaę o 50 tys. bezzwrotnej premii, ale... musi się legitymowaę albo wykształceniem rolniczym, albo praktykę na roli (nawet ten, kto ukołczył podstawówkę może się ubiegaę o premię, jełli przez 5 lat był ubezpieczony w KRUS-ie jako domownik).
â Jełli młody rolnik nie spełnia tych warunków, musi się wywię zaę z nich w cię gu pięciu lat. Inaczej pienię dze trzeba zwrócię â tłumaczy Zbigniew Lewandowski, pracownik Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa we Włocławku, były wicestarosta.
Aby uzyskaę tytuł wykwalifikowanego rolnika rolnego, niekoniecznie trzeba przez trzy lata wkuwaę wiedzę, można ję zdobyę w miesię c. Wystarczy się zapisaę, po udokumentowaniu trzech lat pracy w charakterze rolnika, na kurs organizowany przez Ołrodki Doradztwa Rolniczego.
â Jaki więc sens chodzię do szkoły i męczyę się trzy lata, kiedy potrzebne wykształcenie można zdobyę w ekspresowym tempie â zżyma się Rudziłski.
Za kurs zorganizowany pod koniec ubiegłego przez włocławski ODR każdy z uczestników 49-osobowej grupy zapłacił 684 zł. Zważywszy na czas jego trwania oraz chude portfele rolnicze, ta suma wydaje się wygórowana. Ale chętnych nie brakuje â jest już kompletowana następna grupa.
â Ramowy plan kursu liczę cy 150 godzin dostaliłmy z Krajowego Centrum Doradztwa w Brwinowie â tłumaczy Ewa Romanowska, od 26 lat specjalista ds. szkoleł. â Jednak po jego przeanalizowaniu doszliłmy do wniosku, że wystarczy 100 godzin. Zajęcia trwaję około miesię ca, od poniedziałku do pię tku po 5 godzin. Na koniec kursu zdaje się egzamin kwalifikacyjny.
Jednak patrzę c na kłębię cy się codziennie pod kowalskim oddziałem ODR-u tlum rolników, przychodzę cych tu po pomoc przy wypełnianiu nawet najprostszego wniosku, można mieę wę tpliwołci, czy kursy sę wystarczaję ce.
â Dlatego szkoły rolnicze sę jak najbardziej potrzebne â mówi Wojciech Celmer, pracownik ODR-u, który od pewnego czasu wraca do domu po godz. 20, bo nad jednym wnioskiem często spędza z rolnikiem 2-3 godziny.
Do upadku rolniczego szkolnictwa zawodowego na poziomie zasadniczym przyczyniło się m. in. zniesienie egzaminów wstępnych do szkół łrednich. Nagle każdy, nawet najsłabszy uczeł, szedł do liceum. Rolnicy pchali swoje dzieci również dlatego, że w zasadniczej zawodówce nie mogłyby ubiegaę się o stypendium na wyrównanie szans edukacyjnych dla dzieci z obszarów wiejskich. Dodatkowa zachęta? Nauka w liceum trwa tak samo jak w zawodówce trzy lata. w efekcie doszło do tego, że gdy w liceum profilowanym brakowało chętnych, nawet dziecko z samymi dopuszczaję cymi na łwiadectwie lę dowało tam włałnie.
Tym sposobem poziom kształcenia w szkołach łrednich i zasadniczych w zespołach szkół takich, jak ten w Kowalu wyrównywał się. Tyle że w dół. Rudziłskiego nieraz bolało z tego powodu serce. Ale w czasach, gdy każdy uczeł jest na wagę złota, nie pozostawało mu nic innego jak ciche przyzwolenie na kiepski poziom liceów.
Jako dyrektor Zespołu nie może się również pogodzię z ograniczeniem liczby godzin na niektórych kierunkach w zasadniczych szkołach zawodowych, co zostało ustalone przez ministra pracy i polityki społecznej.
â Aby zostaę ogrodnikiem terenów zielonych, czyli tzw. trawnikowym, wystarczy się uczyę dwa lata. Tyle samo potrzebuje, zdaniem ministerstwa, kucharz małej gastronomii. Natomiast piekarz czy rolnik musi się uczyę trzy lata. Przy takiej biedzie dzieci jak najszybciej chcę się usamodzielnię i chętniej wybieraję szkoły o krótszym cyklu kształcenia, ale czy lepszym? â zastanawia się Rudziłski.
Jednak nie narzeka, bo unijne pienię dze sprawiły, że rolnicze zawodówki się odradzaję . w Kowalu w łę czonej klasie połowa uczniów zdobywa wiedzę w zakresie mechanizacji rolnictwa, dziewięę osób kształci się na rolnika.
â Jestem tu, bo po tej szkole przejmę 30-hektarowe gospodarstwo po rodzicach. Poza tym lubię ciężkę robotę. Zobaczę, co będzie się sprzedawaę, jak skołczę szkołę i może przeprofiluję produkcję â tłumaczy Adam Zdanowski z pierwszej klasy.
Większołę jego kolegów chciałaby chodzię do technikum. Póki co muszę się jednak uczyę w zawodówce, bo do najbliższego, w Brzełciu Kujawskim, jest daleko, a pieniędzy w domu jak na lekarstwo. To z powodu biedy niektórzy po wiedzę jadę ... na rowerach.
â Liczę, że mój syn będzie kontynuował pracę, którę przez 16 lat wkładałem w rozwój 34-hektarowego gospodarstwa nastawionego na hodowlę trzody. Od pół roku zaczęło się to opłacaę â tłumaczy Ireneusz Raszka, rolnik z Bogusławic. Swojego chłopaka bezpołrednio po gimnazjum chciałby posłaę do technikum. Tyle że jak na razie takiego w kowalskim Zespole Szkół nie ma. Syn Raszki będzie więc zmuszony, podobnie jak dzisiejsi pierwszoklasiłci, najpierw kołczyę zawodówkę.
â Jełli tylko uzbieram grupę chętnych, uruchomię klasę technikum â obiecuje Wojciech Rudziłski. Nie kryje jednak, że wszystko zależy od Starostwa Powiatowego, któremu od 1999 r. podlega jego placówka. Samorzę dowcy liczę cy skrupulatnie pienię dze, sę mało elastyczni. Mówię : będzie 30 osób, robimy klasę, inaczej nie ma o czym marzyę. A przecież jest niż demograficzny i nawet jełli klasa rolników liczyłaby dwadziełcioro uczniów, to już warto byłoby ję uruchomię. Takie rozwię zanie jawi się dla starostwa jako czyste marnotrawstwo. Dla nowej klasy trzeba by zakupię pomoce naukowe, sprzęt... o nauczycielach nikt nie myłli, bo ci jak zwykle przekwalifikuję się za własne pienię dze.
Dlatego decyzję o utworzeniu nowego kierunku kształcenia na poziomie łrednim samorzę dy odkładaję na rok, dwa, a najchętniej spychaję ję na barki kolejnej władzy.
â Polityka zaglę daję ca do szkół to poważny problem â denerwuje się Witold Maękowiak, wieloletni pracownik działu szkolnictwa zawodowego kuratorium ołwiaty we Włocławku i były naczelnik wydziału ołwiaty w tym miełcie, obecnie na emeryturze.
Uważa też, że zabranie szkół rolniczych z resortu było chorym pomysłem. Powinny tam wrócię czym prędzej, bo miały dobre programy nauczania.
â Dził nikomu nie zależy, żeby były Centra Edukacji Nauczycieli przedmiotów rolniczych. Dlatego brakuje fachowców z tej branży. MENiS chyba nie ma pomysłu na szkoły rolnicze â dowodzi Maękowiak.
Kiedy pięę lat temu dzisiejsi maturzyłci technikum agrobiznesu zaczynali naukę w kowalskiej Sorbonie (tak miejscowi nazywaję Zespół Szkół, bo kiedył było tu łrednie studium rolnicze), nikt z nich nie myłlał, że takie wykształcenie pomoże im w zdobyciu unijnych funduszy. Szli do technikum, bo nie było specjalnie innego wyboru i tyle. w klasie i było ich 33, do dził dotrwały ledwie 23 osoby, z czego na studia wybiera się połowa, tylko 8 osób na dzienne. Przyczyna? Brak funduszy.
Jarek Wasielewski, olimpijczyk z przedsiębiorczołci, wybrał agrobiznes ze względu na tradycje rodzinne.
â Mój dziad i ojciec byli rolnikami. Pomyłlałem, że przed wsię musi się w końcu otworzyę jakał szansa. No i nie pomyliłem się. Dlatego chcę studiowaę biotechnologię. Oczywiłcie, jełli pozwoli na to sytuacja finansowa rodziców. Myłlę o uruchomieniu młyna i przerobie zboża z własnego gospodarstwa. Na razie to się opłaca â mówi.
â Pięę lat temu nasi rówiełnicy z wielkich miast chcieli byę informatykami, architektami, specjalistami od bankowołci. A ja doszedłem do wniosku, że w rolnictwie coraz więcej biurokracji i uczenie się rachunkowołci może mi się przydaę â konkluduje Marcin Jarecki.
â Uczymy się tu czegoł innego niż w liceum. Na naszym łwiadectwie maturalnym znajdzie się aż 30 przedmiotów. Po skołczeniu technikum będziemy mieę zawód â wtóruje mu Marzena Żakowiecka.
â w dodatku nasza klasa przeczy mitowi, że w szkołach rolniczych jest niski poziom, bo gdy ktoł nie zdał, lę dował w liceum profilowanym â z dumę podkrełla Dorota Gontarek.
Młodzi sę zgodni, że dził wykształcenie na wsi jest potrzebne, bo z samego rolnictwa wyżyę się nie da. Trzeba więc stawiaę na przetwórstwo, turystykę, marketing. Operatywny, znaję cy języki rolnik ma szansę na równie wygodne życie jak jego rówiełnik w miełcie.
Beata Imielska
fot. autorka
(Głos Nauczycielski, r. LXXXVIII, nr 9, 2 III 2005, s. 6)